Sontag prowadziła zapiski całe życie. Pierwotnie miały one charakter całkowicie prywatny, jednak syn autorki, David Rieff, podjął ostatecznie decyzję
o ich publikacji (szczegółowe wyznanie dotyczące związanych z tym dylematów
wypełnia znaczną część wstępu do pierwszego tomu). Z założenia nieliterackie i
pisane tylko dla siebie, „Dzienniki”
pokazują Sontag bez kreacji, czy raczej – nieustannie pracującą nad
wykreowaniem siebie i własnego wizerunku. Dążenie do tego, by stać się możliwie jak najdoskonalszym wcieleniem projektu określonej osoby i zestaw pożądanych do tego cech charakteru, które należy w sobie wykształcić, powraca w tych zapiskach zastanawiająco regularnie. Listy lektur do przeczytania i kupienia,
listy obejrzanych filmów i słów do zapamiętania sąsiadują z kolejnymi
postanowieniami wegetatywnymi („należy myć się co drugi wieczór”) i pracą nad własnym
charakterem („lepiej być zdecydowanym, zdeterminowanym niż grzecznym, zgodnym,
uległym wobec woli innych osób”). Znaczące wydają się zarówno okresy milczenia,
jak i obsesyjnie szczegółowe analizy własnych uczuć, które na kartach „Dzienników”, jako
szkice opowiadań i powieści, stają się też materiałem literackim. „Dzienniki”
nie są jednak literacką autobiografią; zapiski Sontag umożliwiają rekonstrukcję
intelektualnego i emocjonalnego dojrzewania autorki bardziej niż chronologicznie
uporządkowany zapis kolejnych faktów z jej życia. Bezwzględna szczerość tych wyznań (nie zawsze stawiających Sontag w najlepszym świetle) szokuje zresztą bardziej niż passusy poświęcone jej intymnym relacjom, homo- i heteroseksualnym. To jest zresztą
najcenniejszym i najbardziej fascynującym wkładem „Dzienników”. Bardzo mnie ciekawi, kim będzie dojrzała, dorosła wersja tej młodej kobiety, której świadectwo ogromnej pracy nad sobą stanowi „Odrodzona”.
Susan Sontag „Odrodzona. Dzienniki, tom 1. 1941-1963”, tłum.
Dariusz Żukowski, Wydawnictwo Karakter, 2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz