wtorek, 27 listopada 2012

jak zachwyca, jak nie zachwyca


Szliśmy na nowego Pasikowskiego z bardzo dobrym nastawieniem. Że dobrze, że taki film wreszcie powstał, że strasznie mu utrudniali realizację, ale przecież zrobił go w końcu, że znajomi zachwalali, że Stuhr wreszcie w filmie w roli nie-komediowej, a tu taka nagonka na niego, a poza tym chcemy mieć udany wieczór, więc nastawiamy się na utwierdzenie w przekonaniu, że dobrze ulokowaliśmy pieniądze w kasie kina.
I sądząc po reakcjach ludzi w kinie, byliśmy (o dziwo, zgodnie!) w zdecydowanej mniejszości widzów, których film nie zachwycił. Chociaż bardzo tego zachwytu chcieliśmy. 

To mógł być bardzo dobry film. Świetny jest sam pomysł fabuły, w której grany przez Maćka Stuhra bohater sprzeciwia się niepisanym i niemoralnym ludzkim prawom, którym podporządkowują się wszyscy pozostali mieszkańcy wsi i postanawia ocalić żydowskie macewy, co skazuje go na ostracyzm i narastającą agresję. Grzebanie w historiach wojennych odkrywa przed nim prawdę, której nikt nie chce poznać albo: o której nikt nie chce pamiętać. Tragiczny konflikt, autentyczna, do tego nieopowiedziana dotąd w kinie historia, nawiązania do współczesnych zdarzeń i „dziki wschód” w tle, diametralnie inny od tego, który jest za piecem u Pana Boga – to są wszystko bardzo dobre pomysły, tylko że zebrane razem nie zagrały. Z kilku powodów. Fatalne dialogi („zaiwanili mi papierosy” mówi jeden chłop do drugiego. Jasne). Natrętne budowanie atmosfery przedłużonymi scenami, w których bohater idzie (przez las, przez zaplecze knajpy – idzie – idzie – idzie), gra dramatyczna muzyka i mamy oczekiwać ZDARZENIA. Przewidywalność tychże zdarzeń powyżej przeciętnej (jeśli podlaski chłop na środku pola z pszenicą wstawia 300 macew, to przecież nie po to, żeby w porze żniw kombajnem po tym polu próbować przejechać, a po to, żeby pole spłonęło i pozostały na nim osmalone przez płomienie płyty nagrobne, więc nie rozumiem, czemu się ten Kalina tak dziwił jak mu pszenica w ogniu stanęła). Nieprawdopodobieństwo zdarzeń (ja wiem, że wszyscy już się nabijali z małorolnego chłopa, który się hebrajskiego z książek nauczył i biegle czyta napisy na nagrobkach i wiem, że podobno jest to możliwe, i był ktoś taki, ale w kontekście filmu to po prostu nie przekonuje!) Natrętna symbolika (hamletyczne wygrzebywanie czaszek z dołu z wodą – skąd ta woda w ogóle? że o finałowym ukrzyżowaniu nie wspomnę). Stereotypy (80% kobiet w każdym wieku, może poza dwudziesto- czy trzydziestolatkami nosi na głowach chustki). Bardzo chciałam dać się uwieść, ale przy takich błędach, absurdalnych pomysłach i naciąganej fabule naprawdę jest to trudne...

Przykre, że się nie udało. Szkoda, że wielkie poświęcenie, z jakim Maciej Stuhr zagrał swoją rolę, poszło na marne. To mógł być dużo lepszy film. Może za 10-20 lat będzie bardziej liczyło się to, że Pasikowski jako pierwszy zmierzył się z tym tematem, naraził na ideologiczną nagonkę i wprowadził do kultury masowej najmocniejszy w ciągu ostatniego dziesięciolecia temat historyczny. A może po prostu to ja nie jestem targetem tego filmu? Bo nie przekonał mnie ani jako thriller, ani jako film historyczny. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz