Tak zwana miękka charyzma Misia, czyli czas po kolacji, kiedy pies
ma nadmiar energii i zrobi, co może, żeby któreś z nas się z nim
pobawiło. Po wspólnej z Misiem rozmowie telefonicznej z Mamą (zabawa w „przewróć
Panią, opierając się o nią bokiem, kiedy za długo nie zwraca na mnie uwagi”),
wspólnej zmianie pościeli (łeb Misia w poszewce starej, uglucony łeb Misia na
nowym prześcieradle, zabawa w „ile guzików zdąży Pani zapiąć zanim piesek
przyniesie wyrzuconą na korytarz zabawkę”) i wreszcie po wspólnym zajęciu
miejsca przed komputerem, wymiękam. Siadam na podłodze z zabawką w dłoni. „Dobra,
wygrałeś, czas dla ciebie, psia paskudo!”. Misiek, uszczęśliwiony, ignoruje
zabawkę i postanawia przeze mnie przejść. Górą. (Efekt dla Pani porównywalny
mniej więcej z byciem przejechaną przez czołg.) I kiedy spod łap i fafli
krzyczę rozpaczliwie „Misiu, co ty robisz?!”, Pan odpowiada w imieniu
zachwyconego psa: „Bawię się z panią! Z panią się bawię!”.
Typowy rodzinny,
niedzielny wieczór.
Witaj pieseczku! Jesteś wielki!
OdpowiedzUsuńPiesek istotnie wielki, a autor "pieseczka" z komentarza powyżej, chyba nie aż tak anonimowy za jakiego się podaje :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie tutaj jakieś znajome osoby się podszywają pod anonimy, ale niech będzie :) A piesek dla nas to ciągle "mały miś - śmieszny miś"...
OdpowiedzUsuń