niedziela, 11 sierpnia 2013

nierówny „Hipnotyzer”

Wakacyjne upały, słońce w pełni, lato. Szukającym ochłody proponuję przenieść się w chłodniejsze miejsce, nawet na parę godzin. Wybrać się gdzie indziej, w inny klimat. Na przykład do Szwecji, gdzie przy okazji może zmrozić Was kolejny skandynawski kryminał – tym razem „Hipnotyzer”. Książki Larsa Keplera nie czytałam, więc nie jestem w stanie ocenić, na ile film różni się od pierwowzoru, ani co jest lepsze. Film jest przyzwoity. Jest oczywiście zimno, mroczno, psychopatycznie (wszystko, co od czasów Larssona kochamy w tym gatunku najbardziej). Będzie też samotny gliniarz, który poprosi o pomoc w śledztwie tytułowego hipnotyzera, na dokładkę dostajemy też przerażające dzieci, krwawe zbrodnie i mroczne tajemnice.

Nie wiem, czy to kwestia adaptacji powieści i skrócenia jej tekstu na potrzeby scenariusza, ale są w tym filmie fragmenty mniej wiarygodne. Jakieś niedopracowanie, które sprawia, że całość nie dorównuje „Dziewczynie z tatuażem”, ale na tyle akceptowalne, że trwamy z komisarzem Linną do końca tej opowieści, chociaż wyłapywane luki w scenariuszu i pewien nagły brak przenikliwości u policjanta mogą drażnić. „Hipnotyzerowi” do filmu Finchera trochę brakuje, ale na letni wieczór mogę polecić.



„Hypnotisören” („Hipnotyzer”), reż. Lasse Hallström, 2012.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz