środa, 13 lutego 2013

baśń dla dorosłych: „Kurczak ze śliwkami”


Lubię Marjane Satrapi. „Persepolis” podobało mi się i jako podczytywany w księgarniach komiks, i jako jego późniejsza adaptacja filmowa. Opis  fabuły „Kurczaka ze śliwkami”, najnowszego filmu Satrapi wydał mi się mniej interesujący (niestety, nie znam komiksowego pierwowzoru filmu, także autorstwa Satrapi), ale byłam ciekawa, jak artystka znana z komiksu i animacji poradziła sobie z pełnometrażowym filmem aktorskim. Efekt? Jeszcze bardziej lubię Marjane Satrapi!

Kłopot z „Kurczakiem” jest taki, że opisując film ciężko nie powiedzieć chociaż w jednym zdaniu, o czym on jest. A „Kurczak ze śliwkami” w zasadzie opowiada prostą historię Nassera-Ali, najwybitniejszego skrzypka swoich czasów, historię rozbitą na kilka obrazów, najważniejszych w jego życiu momentów: nauka gry na skrzypcach, niespełniona miłość, nieudane małżeństwo, relacje z dziećmi, wreszcie zniszczenie instrumentu przez nieszczęśliwą żonę i pragnienie śmierci, które spełni się po kolejnych dniach wspominania przeszłości. Tyle ze zdarzeń. Wydaje mi się, że reżyserom, Vincentowi Paronnaud i Marjane Satrapi bardziej zależało na tym „jak”, a nie „co” opowiedzą. Może to być wadą, może się podobać. Mnie uwiódł nastrój Teheranu lat pięćdziesiątych XX wieku, Teheranu przedrewolucyjnego, bardzo wówczas prozachodniego i bardzo retro. Najmocniejsza w „Kurczaku ze śliwkami” jest właśnie jego strona wizualna, która dość banalną opowieść zmienia w piękną, orientalną baśń. Twórcy filmu bawią się kadrami, zmieniają poetyki i konwencje, łącząc dramat obyczajowy z elementami groteski i komedii. Urodę dawnego Iranu tworzy zarówno perfekcyjna praca operatora, jak i malownicze animacje panoramy Teheranu. O dziwo, ten melancholijny nastrój bardziej kojarzy mi się z książkowymi wizjami Istambułu u Pamuka czy z uwodzicielsko baśniowym „Hakawatim – mistrzem opowieści” Alameddine’a  niż z „Amelią” Jeuneta, z którą niesłusznie „Kurczaka” porównywano. Wyidealizowana uroda zdecydowanie słodkiej „Amelii” nie do końca przekłada się na równie piękne kadry z filmu Satrapi, którego wydźwięk, mimo wszystkich zabawnych scen, jest jednak bardziej gorzki: Nasserowi-Alemu, w przeciwieństwie do Amelii, całkiem sporo nie udało się osiągnąć, a uświadomienie sobie własnej porażki budzi w nim pragnienie śmierci.



„Kurczaka ze śliwkami” nie byłoby bez Mathieu Amalrica (kolejny w tym poście artysta, którego lubię). Psychotyczny czarny charakter z „Quantum of Solace” i dotknięty paraliżem bohater „Motyla i skafandra”. Mam wrażenie, że swobodnie i wiarygodnie – w zależności od roli – zmienia maski obłędu i normalności. Jego Nasser-Ali to zmęczony życiem człowiek, dość przeciętny, który jednak kiedyś był wielkim artystą… Bardzo ładna ta rola, niejednoznaczna. A w epizodach partnerują mu Isabella Rossellini, Chiara Mastroianni i Jamel Debbouze.

Smacznego!

„Poulet aux prunes” („Kurczak ze śliwkami”), reż. Vincent Paronnaud, Marjane Satrapi (2011).

3 komentarze:

  1. A nie byłaś trochę zawiedziona melodramatycznym zakończeniem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakoś tak je kupiłam bez czepiania się :) a Tobie nie spodobało się?

      Usuń
    2. Chyba spodziewałam sie czegoś bardziej złożonego. Ale i tak lubimy Marjane Satrapi!

      Usuń