Z początku „Szaman” wydaje się prostą parabolą życia w czasach
totalitaryzmu. Niby akcja dzieje się w bliżej niesprecyzowanej wsi, a bohaterami są członkowie dzikiego, prymitywnego plemiona,
którego rytm życia wyznaczają zmieniające się pory roku i związane z nimi
polowania na renifery i coraz rzadsze mamuty, ale szybko zdajemy sobie sprawę,
że opisy zwierzęcych skór, amuletów i namiotów są tylko maską dla dwudziestowiecznych konfliktów i dylematów. Szaman – podobno apologetyczny i krytyczny zarazem obraz
samego autora – to u Bondy’ego starzejący się artysta, który pamięta dawne
czasy i wcześniejszą (szamańską) sztukę, ale chcąc zachować pozycję we wsi, podporządkował
się nowym wymaganiom. Co prawda, odprawia niektóre zakazane rytuały
z młodymi zapaleńcami, ale robi to w ukryciu. Ma szamańską wiedzę, ale zdaje
też sobie sprawę, że na potrzeby tłumu wystarczą mu proste sztuczki, które
udowodnią jego duchową władzę. Oficjalnie stara się respektować zasady wprowadzone
przez Urząd Bezpieczeństwa, ale prywatnie nie wierzy w nie. Zderzenie
współczesnej mentalności z prymitywną scenerią budzi śmiech i wydobywa absurd
specyficznej schizofrenii, jaką wymusza na podporządkowanych mu jednostkach system totalitarny. Ta część powieści,
okraszona mocno erotycznymi opisami zbliżeń między Szamanem a inwigilującą go
Agentką, absurdalnie zabawna i bezpretensjonalnie erotyczna, niczym słynna
scena z pieczątkami w „Pociągach pod specjalnym nadzorem”, najbardziej kojarzy
mi się ze stereotypowym (ale chyba w części chociaż prawdziwym?) „czeskim
poczuciem humoru”. Tym bardziej czeskim, że mieszającym groteskę z nostalgią,
bo starzejący się, coraz mniej dopasowany do rzeczywistości Szaman, jest też,
przynajmniej w części, melancholikiem.
Stopniowo ta obyczajowa parabola, skupiona na analizie postaw
wobec totalitaryzmu zmienia się w gęstą, filozoficzną rozprawę. Artysta ustępuje miejsca filozofowi; uczeń Szamana, Kukułka, wprowadza do książki nową perspektywę rozważań nad zagadnieniami etycznymi: dobrem, wolnością, sprawiedliwością, odpowiedzialnością za siebie i za wspólnotę. Szaman medytuje, rozmyśla nad nowym, naprawdę szczęśliwym ustrojem społecznym, wymyśla boga, który mógłby zbawić jego zepsuty świat, wreszcie mierzy się z Diabłem, wcieleniem zła. Mnogość odniesień do koncepcji etycznych, religijnych i społecznych przydaje „Szamanowi” wagi, intelektualnego ciężaru, ale ginie gdzieś początkowy humor, którym podszyta była opowieść.
A tu jeszcze znalezione w sieci słowo od tłumacza, Arkadiusza Wierzby, który wyjaśnia, dlaczego podjął się pracy nad tłumaczeniem „Szamana”:
http://www.ha.art.pl/komentarze/2269-arkadiusz-wierzba-slowo-od-tlumacza-11-powodow-dla-ktorych-musialem-przetlumaczyc-samana.html
Egon Bondy, „Szaman”, tłum. Arkadiusz Wierzba, Korporacja Ha!art, Kraków, 2012.A tu jeszcze znalezione w sieci słowo od tłumacza, Arkadiusza Wierzby, który wyjaśnia, dlaczego podjął się pracy nad tłumaczeniem „Szamana”:
http://www.ha.art.pl/komentarze/2269-arkadiusz-wierzba-slowo-od-tlumacza-11-powodow-dla-ktorych-musialem-przetlumaczyc-samana.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz