„Karmel” pokazał mi Pan Młodszy. Pamiętam jeszcze, jak
czytałam entuzjastyczny wywiad z reżyserką, Nadine Labaki, w „Wysokich Obcasach”,
ale koniec końców film obejrzałam dużo później. I jak chyba większość widzów zachwyciłam się tym ciepłym obrazem mieszkanek współczesnego Bejrutu. Do
kolejnego filmu Labaki, „Dokąd teraz?”, nikt już nie musiał mnie namawiać.
Tym razem, zamiast bliskowschodniego miasta przenosimy się
na wieś, leżącą na bliżej niesprecyzowanym libańskim końcu świata. Mieszkańców
liczy sobie ta mieścina tylu, że wszyscy się tu znają. Jest też cywilizacja: jeden
kościół, jeden meczet, jedna kawiarnia i jeden sklep. A także jeden telewizor –
bo właśnie od uroczystej inauguracji telewizji, oglądanej wspólnie na
jedynym odbiorniku (gdzieś w polu, bo tylko tam można było złapać sygnał),
zaczyna się film. Telewizja przyspiesza zmiany, jakie zachodzą także w pozornie odciętej od świata wiosce:
wiadomości z kraju, w którym ciągle dochodzi do spięć na tle religijnym,
docierają także tu, jeszcze szybciej niż dotychczas. Maleńka społeczność
chrześcijan i muzułmanów, sfilmowana przez Labaki, także podlegać będzie tym
napięciom. A raczej podlegać im będą mężczyźni. Z tym poważnym tematem Labaki
mierzy się w swoim stylu: z poczuciem humoru, z sympatią wobec bohaterów, czy
wreszcie z dyskretnym feministycznym mrugnięciem oka w tle. Mężczyźni –
zapalczywi, przywiązani do idei honoru, tradycji i religii – będą bronić,
odpowiadać zemstą na obrazę, krzywdę (prawdziwą lub wyobrażoną), czy wreszcie
atak na „swoich”. Co innego kobiety. Wszystkie: te noszące chusty na głowach, i te w
wydekoltowanych sukienkach, spotykają się i wspólnie próbują przywrócić pokój w wiosce. Bez
zbędnego filozofowania: zgoda jest dla nich równoznaczna z życiem. Wiedzą, co
jest ważne: etykiety „chrześcijanin” czy „muzułmanin” tracą na znaczeniu, jeśli
przypisani im ludzie giną. A właśnie śmierci mężów i synów, zabitych w
kolejnych odwetach, bohaterki Labaki chcą uniknąć. A ponieważ są bohaterkami
Labaki, wezmą się za to z zabawną pomysłowością i wzruszającym poświęceniem. To
sprawia, że „Dokąd teraz?”, mimo poważnego tematu, ogląda się z niekłamaną
przyjemnością; obyczajowe obrazki bawią, mieszkanki wioski budzą podziw i
sympatię (czego one nie wymyślą, żeby dopiąć swego), realizm i szczypta powagi
nie pozwalają całości osunąć się w przeszarżowaną groteskę. Piękny, ciepły,
uśmiechnięty film. Na odtrutkę pochmurnej wiosny!
I jeszcze haszyszowa piosenka w wykonaniu jedynych takich
pań:
„Et maintenant, on va où? ” („Dokąd
teraz?”), reż. Nadine Labaki, 2011.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz