środa, 5 czerwca 2013

perfekcyjny duet

Duet literacki. Dziwna forma. Nie wiadomo, gdzie kończy się myśl, fraza pierwszego autora, a gdzie zaczyna się działanie drugiego, jego odrębne widzenie świata. Może przez to, że znam i lubię pisanie Martina Pollacka, widziałam w „Pogromcy wilków” te cechy jego stylu, które tak bardzo mnie uwiodły w „Ojcobójcy” czy „Śmierci w bunkrze”: wrażliwość i rzadką umiejętność opisywania skomplikowanych relacji prostym, a jednocześnie precyzyjnym językiem.


„Pogromca wilków” to trzy krótkie eseje. Punktem wyjścia każdego z nich jest zdarzenie z historii Polski współczesnej – wojennej i powojennej – widzianej z perspektywy pojedynczego człowieka. To zdarzenia, które zmieniły życie zwykłych ludzi, żyjących na peryferiach Europy, daleko od centrów władzy. Jest tu to, co tak bardzo lubię w Mitteleuropejskich opowieściach Pollacka: historie o pograniczach i ich mieszkańcach, którym dwudziesty wiek przypisał określone etykiety etniczne, a potem kazał się z nich rozliczyć. Mamy zatem opowieść o wizycie w Bieszczadach, z Akcją „Wisła” w tle, rozprawienie się z mitem pochowanego w Machowej żołnierza Wehrmachtu, niemal uznanego za błogosławionego, w rzeczywistości dezertera oraz monolog Żyda, zmuszonego do opuszczenia Polski w 1968 roku. Niby nic nowego, a jednak uwodzi. Ransmayr i Pollack pokazują niejednoznaczność pamięci, mitu i historii. Dopuszczają do głosu różne wersje prawdy, jej nieuchwytność, zmienność. Budzą niepokój.

Ta maleńka książka domaga się smakowania, niespiesznej lektury, chwili refleksji.


Christoph Ransmayr, Martin Pollack, „Pogromca wilków. Trzy duety literackie”, tłum. Karolina Niedenthal, Wydawnictwo Czarne, 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz