Jeśli jest dwóch ojców i dwóch synów, a każdy ojciec ma
jednego syna, to ilu bohaterów ma film „Mój rower”?
Policzmy. Jest dziadek (Michał Urbaniak) – emerytowany
jazzman-chałturnik, pogodnie akceptujący własną starość i na różne sposoby omijający zakaz picia alkoholu. Jest jego syn
(Artur Żmijewski) – wirtuoz fortepianu, typ zasadniczy i mieszkający w
Berlinie. Jest wreszcie jego wnuk, syn syna (Krzysztof Chodorowski),
dorastający chłopak, który po rozwodzie rodziców zamieszkał z matką w Londynie.
Okazją do spotkania tych trzech panów jest pobyt w szpitalu dziadka oraz
ujawnienie faktu, że jego żona, siedemdziesięcioletnia seniorka rodu, opuściła go.
Wyruszają zatem na poszukiwanie żony/matki/babci, a wymuszona podróżą bliskość
ujawnia to, co przeczuwamy od początku: panowie, łagodnie rzecz ujmując, nie
przepadają za sobą. Na każdej linii ojciec-syn aż kipi od niewypowiedzianych
emocji, latami ukrywanego żalu, o nieobecność, o zawiedzenie zaufania, o chłód,
o brak wsparcia. Na szczęście z tych problemów mniej lub bardziej bliskich każdemu widzowi Trzaskalski nie stara się zrobić ciężkiej, rodzinnej psychodramy. Emocjonalne kłopoty swoich bohaterów puentuje
z żartobliwym dystansem, dużo jest tu ciepłego poczucia humoru, koniec końców akceptujemy
tych ludzi takimi, jakimi są, mają wady, ale na swój sposób są sympatyczni,
kibicujemy im wszystkim, włącznie z drętwym ojcem, który chciałby narzucić swoją wolę zarówno
dziadkowi, jak i wnukowi. Trochę za dużo w „Moim rowerze” poetyckich obrazów
przyrody, ale nawet mimo tych czasem zbędnych wstawek film jest udany i zabawny, bez zadęcia, idealny na poprawę nastroju w jesienny wieczór.
Jeszcze jedna uwaga na marginesie: Trzaskalski ma niesamowitego
nosa do ludzi, których wyciąga z życia i wrzuca na plan filmowy, nie po to,
żeby grali jakąś rolę, ale żeby byli sobą – tyle, że w jego scenariuszu. W „Edim”
taką postacią był Henryk Gołębiewski, w „Moim rowerze” – Michał Urbaniak. Znany
jazzman nie ukrywa, że postać dziadka Władka jest mu bliska, że rozumie błędy,
jakie popełnił jego bohater. Urbaniak właściwie nie musi w tym filmie niczego
grać, po prostu jest – ze zmarszczkami na twarzy, z nadwagą, ale i z całym swoim
wdziękiem charyzmatycznego muzyka.
„Mój rower”, reż. Piotr Trzaskalski, 2012
fabularnie film zawdzięcza chyba sporo teatrowi telewizji sprzed lat, a dokładniej ustom micka jaggera z baką i peszkiem. trochę inne ujęcie, bardziej dramatyczne etc. ale zarys fabuły zbliżone. niemniej film trzaskalskiego bardzo fajny. pm
OdpowiedzUsuń