czwartek, 21 marca 2013

marzenia...

W Karkonoszach złamałam kijek. Trzeba było zatem zainwestować w sprzęt i kupić nową parę. Pan Młodszy pomagał mi, szukając ich w sieci. Po zrobieniu researchu oznajmił, że znalazł kije. Górna granica: 600 złotych.

Ja: Ile?! To z czego są zrobione te kije? Chyba ozdobili je kryształkami Swarovskiego, że tyle kosztują... (po chwili) Ale z różowymi kijami nabitymi kryształkami Swarovskiego byłabym Dodą polskiego trekkingu, nie?

1 komentarz:

  1. Do Waszego dialogu:nic dodać i nic ująć. Ha ha ha!

    OdpowiedzUsuń