Schronisko na Przegibku to pewniak: wiadomo, że miejsce jest fantastyczne,
ekipa przesympatyczna, jedzenie sprzyja obżarstwu, a i goście wydają się jacyś życzliwsi niż w innych miejscach. W ostatni weekend pojechaliśmy na Przegibek trzeci raz, nawet
nie po to, żeby odkryć coś nowego, ale żeby ucieszyć się tym miejscem, bo za
każdym razem przytrafia się tam coś niezapomnianego. A to zbiera się
śpiewająco-gitarowa ekipa i do nocy wszyscy zdzieramy sobie gardła, śpiewając
piosenki Czerwonych Gitar i Myslovitza, niezależnie od wieku. A to puka do
naszego pokoju szefowa z informacją, że… sąsiadka ze wsi, gdzie zostawiliśmy
samochód, dzwoniła powiedzieć, że w samochodzie „tej pary z ogromnym psem” zostało
zapalone światło w bagażniku (zdolny Miś potrafi to zrobić główką) i że, sądząc
z opisu, to pewnie my, więc jeśli damy jej kluczyki, to ktoś z ekipy zjedzie na
nartach i wyłączy światło w naszym samochodzie. Albo z okazji
WOŚP-u jest koncert, na którym Włoszka i Góral-multiinstrumentalista (ludzie z Bacówki na Rycerzowej) grają
muzykę ludową na dudy i kompletnie nieznane już instrumenty, wzbudzając entuzjazm zebranych gości.
Mając
takie wspomnienia i zarezerwowany pokój (o co naprawdę na Przegibku nie jest
łatwo!) jedziemy do Rycerki Górnej – Kolonii, skąd zielonym szlakiem można
łatwo i względnie szybko dojść do schroniska. Po ponad dwóch miesiącach nareszcie mamy słoneczny weekend! Nawet Miś nie mógł uwierzyć w to szczęście.
Słońce i dobra widoczność skłaniały do kontemplowania widoków.
Czasami przy tej kontemplacji zdarzało się zboczenie ze szlaku, ale można to było szybko naprawić drogą na skróty. Trochę stromą.
W nagrodę za trud podejścia można było dostać „buziaka” od stęsknionego Misia ;)
Widać niebo! i słońce! Uwieczniamy, gdyby znów miało się zachmurzyć na kolejne tygodnie.
A jak jest słońce, to są też cienie. Tutaj mój i Pana Młodszego...
... a tutaj Pana z Misiem.
Zima trzyma.
A to schronisko. Miejsce intensywnie się rozwija, czego dowodem jest choćby fakt, że obecnie nocować można w jednym z dwóch przegibkowych domów: w starym budynku schroniska, gdzie nadal mieści się bufet, jest klimatyczna jadalnia, idealne miejsce na wieczorne pogawędki i śpiewy (oraz górny salon dla gości schroniska, gdzie można zaszyć się z psem)...
... lub w nowym budynku, o podwyższonym standardzie, gdzie częściej nocują grupy zorganizowane.
Hala, na której stoi Schronisko.
Tatry widać!
Ze Schroniska na Przegibku ruszamy czerwonym szlakiem na Rycerzową.
Nareszcie bez mgły i chmur! (chociaż potem zaczęły się zbierać)
Rycerzowa.
Tuż za szczytem czeka na nas miejsce, gdzie możemy chwilę odpocząć: Bacówka PTTK na Rycerzowej.
Bacówka na Rycerzowej. I otrzepujący się ze śniegu mistrz pierwszego planu...
Musimy tam wrócić: z okien jadalni przy dobrej widoczności widać Tatry Bielskie, Wysokie i Zachodnie!
W środku Bacówki.
Pożegnanie z Rycerzową. Idziemy dalej.
Faaaaaaaajnie.... (zejście z Mladej Hory do Rycerek)
Miś uległ sile sugestii wszystkich napotkanych ludzi krzyczących na jego widok „sarenka!” i postanowił zmienić dietę ;)
Bardzo usilnie próbowaliśmy przedrzeć się do samochodu górami, ale połączenie nieaktualnej mapy, nieprzetartego szlaku i nieoznakowanej ścieżki, którą mieliśmy iść, sprawiło, że szliśmy w stronę Rycerki z nadzieją, że ktoś podwiezie chociaż jedno z nas Kolonii, gdzie został nasz samochód. Mieliśmy szczęście, bo przemiły pan autochton zabrał nas wszystkich do pick-upa i przewiózł przez całą tę dłuuuuuuugą wieś :) Pan z Misiem jechali na pace. Mam wrażenie, że Miś podróżował już z nami wszystkim poza łódką i samolotem...
Jakie nowe historie zapamiętam z tego pobytu na Przegibku? Spotkanych ludzi: parę z na oko dwuletnim berbeciem i owczarkiem niemieckim (zaopatrzonym w sakwy), podróżującą po górach na ski-turach (dziecko jedzie w wózeczku na płozach! wózeczek ponoć ciągnie pies...). Grupę sympatycznych studentów z Niemiec, wędrującą po polskich górach: w niedzielę rano, po śniadaniu, stanęli w głównej jadalni i chyba dziękując za ciepłe przyjęcie, zaśpiewali gospodarzom piosenkę. Jakie oni mieli głosy! Zapamiętam jeszcze prowadzących Bacówkę na Rycerzowej, gdzie chcemy wrócić. Autochtona, którego spotkaliśmy przy wyjściu z Bacówki na Rycerzowej i który towarzyszył nam całą drogę do Mladej Hory. Pan Młodszy pędził w zawrotnym tempie, ja spasowałam, bo nie dawałam rady, a autochton bez żadnych kijów czy innych wydumek, z tytką w ręku, truchtał za moimi chłopakami, nie przestając gadać, chociaż był dobrze po sześćdziesiątce... Na koniec zaprosił nas latem na sery (wtedy pasie owce w okolicy) i opowiedział kilka barwnych lokalnych historii. No i wreszcie sympatycznego właściciela pick-upa, który naprawdę nie musiał nas wieźć do Kolonii. Nie wiem, czy Misia uszczęśliwiła jazda na pace, ale Pan Młodszy zakończył tę podróż z uśmiechem od ucha do ucha.
Przejazd Kraków – Rycerka Górna: ok. 3 h. Samochód można zostawić w ogrodzie ostatniego domu przy zielonym szlaku lub na posesji gospodarzy, którzy będą mieli na niego oko (i, jak pisałam na początku, dają znać, kiedy coś się dzieje).
Przejście zielonym szlakiem z Rycerki Głównej – Kolonii: ok. 2 h.
Przejście czerwonym szlakiem ze Schroniska na Przegibku na Rycerzową i do Bacówki PTTK na Rycerzowej: ok. 2 h.
Zejście czerwonym szlakiem z Rycerzowej do przysiółka Mlada Hora: ok. 45 min
Zejście niebieskim szlakiem z Mladej Hory do przysiółka Majów (Rycerki): ok. 35 min
Potem teoretycznie powinno się wrócić tzw. ścieżką do bazy (prowadzącą do studenckiej bazy namiotowej na Przysłopie Potockim), ale myśmy zrezygnowali z tej drogi i z przysiółka Majów wracaliśmy w stronę Rycerki Dolnej, skąd zabrał nas autostopem właściciel pick-upa.
Schronisko PTTK na Przełęczy Przegibek: przyjazne ludziom i psom. Nocleg w pokoju 2-osobowym: 32 zł od osoby (z pościelą). W pokojach jest prąd. Ubikacje i prysznice w piwnicy i na piętrze.
Filet z kurczaka z grilla z frytkami i surówką: 22 zł
Schabowy z frytkami i surówką: 22 zł
Chleb ze smalcem (lepszy niż na Krawcowym Wierchu): 2,5 zł/kromka
Kawa/herbata: 3-4 zł
Domowa szarlotka: 4 zł
Jajecznica z 2 jaj na kiełbasie: 9 zł
Jajka sadzone na bekonie: 11 zł (jajka 3, więc ilościowo Pan Młodszy był zadowolony, za to bekon mógł być lepszy)
Porter z beczki: 7 zł (dobry i niebezpiecznie mocny!)
Ależ cudownie!
OdpowiedzUsuńCo prawda nie wiem czy chciałoby mi się tyle chodzić..., ale za to ilu wspaniałych ludzi i miejsc można poznać!
Chyba muszę zrobić coś z moim leniem. I z leniem Mięsożercy też :)
Pozdrówki z wyjątkowo słonecznego dziś Gdańska (od stycznia to może 3 taki dzień w tym roku, więc radość przeogromna :)
Cieszę się i dziękuję!
UsuńAle uczciwość wymaga, żebym przyznała, że my naprawdę chodzimy na takie lekkie te spacerki weekendowe, bo też jesteśmy leniwi :)