Znacie? Znamy… No to obejrzyjcie „Gangstera” (kolejny
przyczynek do nieudanych tłumaczeń tytułów filmów, „Gangster” to jednak nie to
samo, co „Lawless”!), którego fabuła oparta jest na znanej bajce o trzech
braciach. Uzupełnić co prawda tę bajkę trzeba o fakt, że bracia trudnią się
produkcją bimbru w czasach prohibicji, a złym człowiekiem jest głęboko
antypatyczny wysłannik policji i że starcie między nimi jest niebajkowo ostre i
krwawe. Można jeszcze dodać, że bajkę tę opowiada Nick Cave, który jest autorem scenariusza
i ścieżki dźwiękowej do filmu. No a jak Cave opowiada bajkę (skądinąd opartą na
faktach), to już wiemy, czego się spodziewać. Nie sama fabuła jest w „Gangsterze”
ważna, bardziej liczy się, jak to jest opowiedziane. Wypracowane, piękne kadry,
fantastyczne zdjęcia, bardzo dobra scenografia, muzyka z południa Stanów
rekompensują wolne tempo narracji. Świetni są sami bohaterowie, bardziej typy narysowane
kilkoma wyrazistymi kreskami niż zniuansowane psychologicznie postaci, ale w
tej opowieści, trochę stylizowanej na mityczną, to się sprawdza. Pan Młodszy poleca bardzo, ja chyba nie aż tak entuzjastycznie, ale to przyjemny sposób na spędzenie wieczoru.
„Lawless” („Gangster”), reż. John Hillcoat, 2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz