Joydeep Roy-Bhattacharya, „Bajarz z Marrakeszu”, tłum. Anna
Żarnecka, Wydawnictwo Lambook, 2013.
niedziela, 12 maja 2013
czy bajarz mówi prawdę?
Trochę orientu, trochę melodramatu, trochę opowieści
detektywistycznej, a wszystko w ramach wschodniej sztuki snucia niekończących się
opowieści. Hasan, tytułowy bajarz z Marrakeszu, zasiada na placu Dżama al-Fna',
aby jak co wieczór zarabiać na życie opowiadaniem historii. Raz w roku opowieść bajarza dotyczy autentycznych wydarzeń z przeszłości: przyjazdu do Marrakeszu dwójki
turystów, którzy zniknęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Publiczny seans
pamięci jest jednocześnie próbą wiarygodnej rekonstrukcji zdarzeń. W opowieść Hasana bez przerwy
ingerują słuchacze; wydaje się, że większość z nich spotkała i zapamiętała
parę, chociaż każdy z nich nieco inaczej. Jedni pamiętają kobietę o
nieprawdopodobnej urodzie jako wyzywającą turystkę z Zachodu, inni ubierają ją
w hidżab. Każdy szczegół pobytu dwójki nieznajomych na Dżama może zostać podważony,
zinterpretowany na różne sposoby, w zależności od opowiadającego, jego poglądów, charakteru, nastawienia... W tej
szkatułkowej opowieści, nieustannie wzbogacanej rozmaitymi (i często wzajemnie
sprzecznymi) wersjami rekonstrukcji zdarzeń, a także wspomnieniami i
opowieściami rodzinnymi samego Hasana, łatwo można się zgubić. To ładna
opowieść o miłości (także braterskiej), wartości sztuki i prawdzie, ale też o islamie i jego wiernych. Idealna powieść na
wiosenne wieczory. Nie uwiodła mnie, jak „Hakawati” Alameddine’a, ale jest
przyjemną, mądrą lekturą ze smakiem orientalnego wschodu w tle. Dobra rozrywka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz