Ponad siedemset stron, a po przeczytaniu ostatniej żałowałam, że to już koniec! Pewnie nie uda mi się przeczytać powieści Cabrégo
jeszcze raz, ale szczerze zazdroszczę wszystkim, którzy przyjemność lektury „Wyznaję”
mają przed sobą.
Cabrému udało się pogodzić w „Wyznaję” klika powieściowych
zalet – i tu może kryje się sekret jego popularności. Mamy zatem
niebagatelną długość, która jednych odstraszy, ale skusi wielbicieli tych książek,
z którymi nie można rozstać się zbyt szybko, pozwalając na zaprzyjaźnienie się
z bohaterami. Do tego dodajmy trochę eksperymentów formalnych, na tyle mało,
żeby powieść nie budziła wyłącznie entuzjazmu krytyków literackich, ale też na
tyle działających w lekturze, żebym czuła, że kolejny wieczór poświęcam nie na jakieś tam babskie powieścidło, a na książkę „z ambicjami”: mamy zatem kilka różnych (różnych? nie,
nie zdradzę!) wątków, narrację zmienianą niekonwencjonalnie w obrębie jednego zdania, kilka planów czasowych
i świetną konstrukcję, która spaja wszystkie te elementy. Do tego całość jest napisana lekko i potoczyście, więc
czyta się ją jednym tchem. Słowem: sama przyjemność.
Pisać, o czym jest „Wyznaję” jest już bardziej karkołomne. Główną osią zdarzeń jest historia skrzypiec, które Adrian, główny bohater,
dziedziczy po swoim ojcu. Adriana poznajemy jako kilkuletniego, już wtedy dość
niezwykłego brzdąca, który styka się wówczas po raz pierwszy z rodzinną
tajemnicą. Z czasem sam będzie musiał ją rozwikłać… „Wyznaję” nie jest jednak
poświęcone wyłącznie Adrianowi: to montaż kilku opowieści, rozgrywających się w
kilku epokach i miejscach, od Bliskiego Wschodu, przez wydarzenia związane z
Wielką Inkwizycją, po przedwojenny Rzym i powojenną Barcelonę epoki generała
Franco. W tych opowieściach powraca fascynujący autora (ale i samego Adriana)
temat zła i wyborów etycznych. Cabré szczęśliwie unika teoretycznych rozważań
filozoficznych z jednej, a mielizn uproszczeń metafizyki popkulturowej z
drugiej strony (choć na pewno bliżej mu do popkultury niż do Arendt). Zestawia
wydarzenia, przygląda się im, udowadnia naszą niemożność jednoznacznej
oceny, nie moralizuje. Dobra, mądra i angażująca powieść. Polecałabym jako
lekturę wakacyjną, ale istnieje ryzyko, że wakacje spędzicie z książką w dłoni :).
Jaume Cabré, „Wyznaję”, tłum. Anna Sawicka, Wydawnictwo
Marginesy, 2013.
Ps. „Hauk!” oraz Czarny Orzeł i szeryf Carson rządzą! Uwielbiam ten wątek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz