Ten film ma wszystko, co potrzebne do uwiedzenia widza:
świetną muzykę (piosenki Casha!), doskonałych aktorów (wspomniany Joaquin
Phoenix oraz nie ustępująca mu Reese Witherspoon, nagrodzona za tę rolę Oscarem) i łapiący za serce scenariusz.
Biografia Casha nie jest wyłącznie opowieścią o twórcy; to historia życia
artysty, skupiająca się na najważniejszych punktach. Jest tu zatem traumatyczna
opowieść z dzieciństwa, początki muzykowania, pierwsza płyta, trasy koncertowe i rozpędzająca się
kariera, ale nie zabraknie też elementów osobistych: małżeństwa i rozwodu,
niespełnionej miłości, która odbije się na życiu Casha narkotykową jazdą.
Phoenix, aktorski mistrz w kreowaniu postaci pękniętych, złamanych, w „Walk the
Line” tworzy podobny typ bohatera. W przeciwieństwie do późniejszego Freddiego
Quella z „Mistrza” czy Kommodusa z „Gladiatora”, jego Cash jest człowiekiem
dziwnym, trudnym we współżyciu, ale też ogromnie sympatycznym. Kibicujemy mu
cały czas, od pierwszych przesłuchań po kolejne oświadczyny, ciągle z nadzieją,
że chłopak wreszcie sobie w życiu coś poukłada…
Ciekawostka: wszystkie wykonane w filmie piosenki
są zaśpiewane przez Phoenixa i Witherspoon i stanowią ścieżkę dźwiękową do „Walk
the Line”. Wybrani przez Casha i June Carter aktorzy uczyli się śpiewu i gry na
instrumentach. Efekt? Stuprocentowa wiarygodność w każdej scenie.
„Walk the
Line” („Spacer po linie”), reż. James Mangold, 2005.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz